Saturday, June 20, 2015

Historia najlepszym sądem?

Die Weltgeschichte ist das Weltgericht

 
Tak uważał autor wspomnień Pierwszy sejm słowiański we Lwowie 1865–1866, naoczny świadek, przez Śląską Bibliotekę Cyfrową rozpoznany jako Aleksander Borkowski.
Rozważał on, tak — rozważał! — kwestię istnienia narodu ukraińskiego „rusińskiego”. Był mu przeciwny, a zdanie swe przedstawiał, jakby było racjonalne i uzasadnione naukowo, bo przez analogię na przykład do Francji, gdzie nie dają sobie wmówić „w Prowensalów, Bretonów, Normandów, Akwitanów, Franków i t. d. że są osobnymi narodami”.
Przywołuje wspomnienie roku 1811, kiedy do sejmu Księstwa Warszawskiego włączono greckokatolickiego (unickiego) biskupa chełmskiego Ferdynanda Ciechanowskiego:

Ciechanowski, używając mowy ojczystej do króla który jej nie rozumiał, wiedział że obrządki nie stanowią narodowości; że Mazury Kaszuby Rusini i Bojki są jednym narodem a mowa polska wspólną ich mową, narodową. (s. 58, przypis)
Możemy spojrzeć na tę kwestię po dwóch wiekach od czasów Księstwa i półtora stulecia po nadaniu Galicji i Lodomerii autonomii. Niemało atramentu, a co gorsza, krwi przelano pod sztandarem słuszności własnego stanowiska narodowego.
Jak historia osądzi to przekonanie, że Mazury (termin wówczas bardzo wieloznaczny), Kaszuby, Rusini i Bojki są jednym narodem?