----------------------------------------------------------------------------------------------
Oczywiście, literacka ważność i znaczenie Soplicowa, Combray i Dublina są nagrodą za geniusz twórców, którzy potrafili przekształcić partykularne i jednostkowe w ogólnoludzkie. Niemniej, wejście w owo ogólnoludzkie, które u spodu nie przestaje przecież być partykularne, wiąże się z rezygnacją, zapomnieniem albo przynajmniej zgodą na mniejszą ważność swojskiej partykularności. Nie łatwo taką zgodę wyrazić. Chociaż śląskie utrudniało zrozumienie nieśląskiego, to ono właśnie kierowało uwagę ku innemu, skłaniało do poszukiwania w innej, ale, mimo wszystko, tej samej kulturze potrzebnej myśli, potrzebnego słowa. Jak więc zrezygnować, unieważnić punkt wyjścia? Obcość łagodziła przecież tożsamość problemów, rozterki, bólu. Zacytujmy fragment autobiograficznej powieści śląskiego twórcy, Dominika Otkowicza: „Zacząć łosprowiać... Kaj i jak? Łod plynckyrzy na szłapach? Łostało się zdjyęcie. Karlus z kwiotkiem w życi (blank gryfny, łoszpeta ma rufo) kipnął się na klin ciotki Anki, by lepi widzieć tyn bilderbuch, co mu pokazywała. A richtig kipnął sie, bo go fest bolały te blazy, co je skórzane zole żarły. Abo śmierć ciotki Rołzy, taki baby, co dawała bombony, a jak szkyrtła myślołby kto drewniano szpetno kukła, co by ni pamiętoł jak charlała... Po cimoku po pogrzebie ciotki Rołzy rzykołech choćby gupi, dzierżyłech w łapach jej taszynlampa, jo sam godoł Pan Bóckowi, co dom mu ją nazad, jak niy byda już myślol o umrzykach. O żyć roztrzaść! Jo by tak chcioł pamiyętać, fto to był dlo mnie ciotka Rołza". Śmieszne, naiwne? Nie w tłumaczeniu, nawet tylko filologicznym, które rzecz jasna, nie potrafi oddać całej artystycznej złożoności oryginału:
No comments:
Post a Comment