Sunday, April 22, 2018

To jest przecież gwara



Barbara Dziuk, urodzona w Tarnowskich Górach posłanka na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej, członkini klubu parlamentarnego PiS w Radiu Piekary (film opublikowano 16 stycznia 2018 r.) opowiadała się en bloc (hurtem) przeciwko inicjatywom ustawodawczym mającym na celu nadanie „językowi śląskiemu” (tak, to termin dla wielu osób dyskusyjny, dlatego między innymi istnieje ten blog i zbiera różne głosy na ten temat) statusu języka regionalnego.


Nie ma czegoś takiego jak język śląski, to jest przecież gwara, i nie będzie.
Jeśli to jest stanowisko polityczne, to można by powiedzieć, że jest ono oparte na dużej dawce niewiedzy, a w najlepszym razie zakwalifikować jako zbyt daleko idący skrót myślowy. Problem „język czy dialekt” (to lepiej niż „gwara”, bo to po polsku znaczy co innego, a w odniesieniu do języka zasiedziałych mieszkańców Śląska używane jest tradycyjnie błędnie) nie powinien być omawiany, prezentowany i rozstrzygany w tak uproszczonych kategoriach.
Zwykle zaznaczam swój delikatny dystans, gdy wielu spośród śląskich działaczy mówi, że termin „gwara” odbierają jako poniżający ich, sugerujący im, w większości mieszkańcom (post)industrialnej aglomeracji górnośląskiej „wiejskość”, stereotypowo, nie tylko na Śląsku, utożsamianą z zacofaniem, prostactwem itp. Wskazuję, że mamy śląskie świadectwa z XIX wieku, gdy śląskie słowo gwara bywało neutralnym odpowiednikiem niemieckiego Mundart. Jednak w tej wypowiedzi poseł Dziuk, Ślązaczki, która w innych momentach wywiadu prezentuje sprzeczny nieco punkt widzenia, raz domagając się zaprzestania promocji języka śląskiego ze względu na dużą liczbę mieszkających na Śląsku osób przyjezdnych i ich potomków, nie-Ślązaków „autochtonicznych” (zdaję sobie sprawę z umowności tego kryterium), a za moment kwestionując to, że wśród wnioskodawców znalazły się osoby, które owymi prototypowymi rdzennymi Ślązakami czy Ślązaczkami nie są, jakby to odbierało im prawo do wypowiadania się jako obywateli o regionie i sposobach jego kształtowania. Skracając: stanowisko naraz warszawocentyczne i ekskluzywistyczne, śląskie. To ciekawe.
Nie jest to jedyna wypowiedź tej polityczki. Udzieliła również wywiadu portalowi Fronda.pl. Tam kwestia językowa została złączona z narodową (potencjalnie separatystyczną) i potępiona. W kwestiach językowych pani poseł Dziuk mówiła m.in:
Nacisk na niemieckie wpływy na Śląsku mija się z prawdą – gwara zachowała formy archaiczne, staropolskie. Ślązacy, jak już powiedziałam, są przede wszystkim katolikami, nie protestantami, pieśni kościelne przechowały język polski i w tym języku Ślązacy do dziś śpiewają między innymi kolędy i całe mnóstwo innych pieśni wybitnych autorów doby staropolskiej, ale bez świadomości, że są to słowa np.: poety Jana Kochanowskiego. Modlą się po polsku. W gwarze są wtręty z niemieckiego, dominuje język polski. Inaczej niż się to marzy miłośnikom Berlina. Żart o dyrygencie chóru, który zarządza: chopy śpiewomy: Boże coś Polskę i mówi: eins zwei drei, jest kwintesencją rzekomego problemu, którego Ślązak z dziada pradziada nie ma. On jest u siebie. W doma godo po śląsku, w urzędzie i kościele po polsku i nie aspirując do stołków nie wszczyna awantur. Bo i po co. Prawdziwe chopy, panie redaktorze mało godają, dużo robią i póki ich kto nie wnerwi, nie podnoszą głosu. Polityka nie jest żywiołem Ślązaka. On chce normalności, nie jatki.
Jest to nagromadzenie danych przefiltrowanych przez broszury propagandowe i domowe strategie autoidentyfikacji. W zestawieniu z konkretną propozycją legislacyjną i jej uzasadnieniami wygląda żenująco. Polemika powinna być prowadzona nie za pomocą pohukiwania i żartów. Parlamentarzyści polscy wnoszący o zmianę ustawy również mają legitymację od mieszkańców Śląska, więc zaklęcia o „wodzie na młyn” „wiadomych kół” (dawniej: odwetowców z Bonn) są słabe. Wiara w merytoryczną debatę we mnie jednak nie gaśnie.
Czerpanie własnych myśli z innych źródeł (bez przypisów, ale w wywiadzie różnie z tym bywa) oraz inne mankamenty wytknął Barbarze Dziuk w erudycyjnym i bezlitosnym zarazem tekście Marcin Musiał. Oto próbka:
Idiolekt Barbary Dziuk jest bardzo charakterystyczny i zasługiwałby na osobną analizę. Nasycony emocjami, polonocentryczną gorliwością, mieszający style wysoki i niski. Przy tym tak gęsty i trudny, że poezja Paula Celana wydaje się przy nim dziecinnie łatwa.
Minęły ponad dwa miesiące od tych polemicznych emocji związanych ze składaniem przez .Nowoczesną projektu zmiany ustawy o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym. Jeśli poziom debaty będzie wciąż niski i nasycony sloganami, niedialogiczny, emocjonalny, to źle to wróży całej polskiej obywatelskiej logosferze, a nie tylko stanowi obywatelskości w pagus Silensis.

No comments:

Post a Comment