Z Warszawy patrząc: "na głębokim Śląsku".
Centrum i peryferie. Ku pamięci.
Mówiąc ogólniej, czyli wychodząc poza mury Muzeum, natrętne przedstawianie Powstania jako sukcesu (i to nie tylko moralnego), jako wielkiej, ważnej bitwy, jako surowej, zawstydzającej lekcji, której Polska udzieliła niesłownym i nieśpiesznym aliantom, a właściwie całemu światu – to wszystko razem powoduje coraz częstsze reakcje sprzeciwu i przekory. Kiedy niedawno tłumaczyłem Czytelnikom, że 150 czy 200 tysięcy ofiar Powstania w Warszawie (niektórzy specjaliści nie przywiązują nadmiernej wagi do tej różnicy) plus zagłada miasta to wygórowana cena za bohaterski symbol, zarzucono mi mentalność kupiecką. Akurat, co ciekawe, takie określenie padło nie w Warszawie, ale w mieście Kędzierzyn-Koźle, na głębokim Śląsku. Tu i ówdzie otrzymywałem ściszone gratulacje za odwagę, bo na rocznicową chwilę mówiono, że o sensie czy cenie Powstania marudzą tylko „sceptycy, malkontenci, mizantropi", które to określenie padło w jednym z podniosłych przemówień podczas obchodów sześćdziesięciolecia.
Tomasz Łubieński, http://tygodnik2003-2007.onet.pl/1547,1431776,0,528345,dzial.html
No comments:
Post a Comment