Sunday, July 24, 2016

Franciszek Karpiński do Aleksandra I

Nie ma sprawiedliwego ani jednego? Kiedy się dziś czyta wiernopoddańczą dedykację wielkiego poety, który ubrał w słowa chrześcijańską wiarę polskiego ludu, wydaje się to wszystko nader skomplikowane. Czyżby wtedy wszyscy tak? A jeśli tak, to znaczy, że to nic złego? Tkliwość serca naszego lub poetyka epoki są usprawiedliwieniem płaszczenia się?
Do Nayjaśniejszego ALEXANDRA Imperatora Rossyyskiego Pana Miłościwego NAYJAŚNIEJSZY IMPERATORZE Jakżeto wiele narodów i ziemi twojej słońce oświeca, a Ty je uszczęśliwiasz! Tak jest! gdzie tylko twarz swoję obróciłeś szczęściem do ludów uśmiechasz się a sam jeżeli kiedy smutnym byłeś to chyba wtenczas gdy wspomnisz jak Tytus, że ci się nie zdarzyło w dniu jakim dobrze komu uczynić. Imiennik Twóy, gdzie tylko poszedł niósł z sobą krzywdę i spustoszenie. Ty spokoynie rozlegleyszą część świata od tamtego posiadając wszędzie rozsyłasz łaskę i sprawiedliwość; a tak Tyś u nas większy od Wielkiego Alexandra (...) przynoszę Monarsze memu serce moje takiego uczucia pełne Waszey Imperatorskiey Mości Pana naszego Miłościwego wierny poddany FRANCISZEK KARPIŃSKI

Saturday, July 23, 2016

Facebook po śląsku! Społecznościowy sukces

Media obiegła wieść, że od 22 lipca 2016 r. ślōnskŏ gŏdka / ślōnsko godka / dialekt śląski / gwara śląska — jest na oficjalnej liście języków, których można używać na Facebooku. Tak, tak to zwykle wyglądało. Polskie media nie używają raczej pojęcia język śląski.
Bezwzględnie jest to pozytywna wiadomość. Istotne również było, że to tłumaczenie w znacznej mierze dokonało się „społecznościowo”, że wiele osób poświęciło swój czas, by ten projekt realizować.
Najważniejszy jest sam wydźwięk tego wydarzenia. Łączy się on z zasygnalizowanym na wstępie pojęciowym rozchwianiem, które dotyczy ortografii, gramatyki i doboru słownictwa w obrębie samej górnośląskiej wspólnoty komunikacyjnej oraz — co wielu działaniom dodaje energii lub ją odbiera, czyli braku uznania przez odpowiednie struktury państwowe w Polsce.
Uznanie gwary za język to nie ciekawostka, lecz zjawisko, które powinno wywołać rezonans także w świecie nauki i edukacji.
Tłumaczenie bardzo dużej ilości specyficznie ujętego słownictwa, częściowo technicznego, częściowo dotyczącego życia społecznego, reakcji, emocji itd. to ważny krok do standaryzacji stylistycznej kształtującego swoje nowe style i obszary użycia języka (górno)śląskiego. Jeśli przeważą innowacje, wyrównanie analogiczne, jeśli masa krytyczna różnic w stosunku do tradycyjnego terytorialnego śląskiego idiomu zostanie przekroczona, być może trzeba będzie mówić o języku nowogórnośląskim. W każdym razie o jego użyciu i kształcie zdecydowali jego użytkownicy. Sposób istnienia i normalizacji rysuje się nieco ambiwalentnie, ale chciałbym tu wyrazić ostrożny optymizm.
Ciekawe, czy da się sprawdzić, ile osób przełączyło menu Facebooka na śląski. To może być bardzo ciekawa informacja.


Na językowe analizy tłumaczeń i krytyki oraz pochwały poszczególnych rozwiązań przyjdzie czas. Dziś raczej warto świętować. Zatem: Mŏm to rŏd i beztōż: Przaja tymu.



Najstarszy polski przekład Biblii

Jakże my się umiemy kłócić o wszystko. Czasem jednak zupełnie słusznie.

W dziele Ambasador polskości wydanym przed Światowymi Dniami Młodzieży przez MSZ, związany z 1050-leciem chrześcijaństwa w Polsce.
Na stronie 13 czytamy, że „ks. Jakub Wujek dokonał pierwszego przekładu Pisma Świętego na język polski”:

To jest oczywiście nie do obrony. A przykro jest polskim ewangelikom, bo 30 lat przed Nowym Testamentem Wujka (1594) ukazała się Biblia brzeska (1563). Ale i to nie był pierwszy przekład całej Biblii, bo za taki uchodzić może Biblia przełożona przez ks. Jana Leopolitę, wydana po raz pierwszy w roku 1561 (Biblia To iest. Kxięgi Stharego y Nowego Zakonu / na Polski ięzyk / z pilnośćią według Laćińskiey Bibliey od Kośćioła Krześćiańskiego powssechnego przyięthey / nowo wyłożona. Cum Gratia et Priuilegio. S. R. M., Kraków, Dziedzice Marka Szarfenberga, 1561, 2°.)
Sytuację naświetliła prof. Kalina Wojciechowska, której wypowiedź cytuję:
To oczywiście przekłamanie. Jeśli nie liczyć Biblii królowej Zofii, którą trudno uznać za przekład biblijny we współczesnym rozumieniu, bo w dużej mierze opierała się na pierwowzorze czeskim, to właściwie za pierwszy w pełni polski przekład Ewangelii, który wyznaczył wręcz trendy w sztuce tłumaczenia, można uznać tłumaczenie Stanisława Murzynowskiego z 1553 r. z ciekawymi rozwiązaniami nie tylko dynamicznymi, ale wręcz inkulturacyjnymi.

Drugim liczącym się przekładem jest Biblia brzeska z 1563 r., której przeciwnicy zarzucali zbyt mocne trzymanie się tekstu łacińskiego i francuskiego. W dobie postulatów, aby powrócić do języków oryginalnych, zarzut ten był w środowiskach protestanckich istotny, choć moim zdaniem krzywdzący dla tłumaczy. W kręgach rzymskokatolickich wciąż trzymano się kanonizowanej przez Sobór Trydencki Wulgaty. Biblia Leopolity – również starsza niż przekład Wujka – opierała się właśnie na Wulgacie, choć niezrewidowanej. Zanim w 1593 r. jezuita Jakub Wujek wydał swój Nowy Testament, funkcjonowały już mocno skonfesjonalizowane przekłady Szymona Budnego i Marcina Czechowica. Wszystkie te teksty poprzedziły „pierwszy polski przekład Pisma Św.”, który – i to trzeba też zaakcentować – nie był przekładem z języków oryginalnych, lecz przekładem z łaciny.

Był czas, gdy polszczyzna religijna była in statu nascendi. Trzeba jednak w podręcznikach umieszczać fakty, a nie zmityzowane narracje, choćby brzmiały krzepiąco.

Biblia Brzeska (Radziwiłłowska) w Wołczynie?

Biblia brzeska to prawdziwa rzadkość bibliograficzna (rarytas), wydany w roku 1563. Istnieje legenda, że syn fundatora edycji Mikołaja Radziwiłła Czarnego, Mikołaj Radziwiłł Sierotka wykupywał i palił egzemplarze „heretyckiego” tłumaczenia, ale prof. Kwilecka uznała to za legendę:
W dotychczasowych opracowaniach wypowiadano się też często na temat liczby zachowanych do dziś egzemplarzy. Od XVIII wieku począwszy, powtarzano historię, jakoby syn Radziwiłła Czarnego, Mikołaj Sierotka, po przejściu na katolicyzm wykupywał wydane przez ojca protestanckie książki, w tym również egzemplarze Biblii brzeskiej, i kazał je spalić na rynku w Wilnie. Fakt ten miał spowodować, że Biblia ta należy do rzadkości, przy czym podawano różne liczby zachowanych egzemplarzy: od 20 do 40. Dziś, w świetle najnowszych badań (m.in. H. Merczynga, M. Kosmana, T. Kempy) okazuje się, że była to raczej legenda, stworzona i rozpowszechniona przez jezuitów.
(por. artykuł prof. Ireny Kwileckiej)
A tu ciekawostka. W publikacji z czasów ustalania się granic Polski po roku 1918 dowiadujemy się, że egzemplarz tej Biblii miała się znajdować w Wołczynie:
Jednakże wogóle, w stosunkach kościelnych, język polski, jako język większości ludu musiał być uwzględniany u katolików w nabożeństwie dodatkowem, u ewangielików — w całkowitem nabożeństwie. Na Śląsku, nietylko w części należącej do djecezji Krakowskiej. byli duchowni katoliccy, nie umiejący mówić po niemiecku. Ewangielicy korzystali nieraz z ksiąg duchownych w Polsce drukowanych. W Wołczynie (Constadt) w powiecie Kluzborskim widziałem w archiwum kościoła ewangielickiego piękny egzemplarz biblji brzeskiej czyli Radziwiłłowskiej.

Ciekaw jestem bardzo, czy ów egzemplarz przetrwał. Na zdjęciu karta tytułowa z Biblioteki Kórnickiej, ze strony Wielkopolskiej Biblioteki Cyfrowej:


Alfons Parczewski, Polacy na Śląsku Średnim, [w:] tenże, W sprawie zachodnich granic Polski. Referaty przedstawione w biurze prac kongresowych, Warszawa: Wydawnictwo „Przeglądu Dyplomatycznego”, 1919, s. 7–8

Przy okazji Parczewski daje jeszcze kilka informacji o śląskim ewangelickim piśmiennictwie polskojęzycznym:

Sunday, July 17, 2016

Pastor Johann Wilhelm Pohle

Wspominają o nim specjaliści, np. prof. Grażyna Szewczyk:
Wiek osiemnasty zakończył ważny etap w rozwoju ewangelickiego piśmiennictwa na Śląsku. Kiedy władze pruskie wydały szereg zarządzeń służących przyspieszonemu germanizowaniu ludności Górnego Śląska, w obronie Polaków i języka polskiego wystąpili pastor tarnogórski Johann Wilhelm Pohle (1725-1801) oraz pastor hołdunowsko-pszczyński Johann Samuel Richter (1764-1838).
Pamięć o nim żyje w Wikicytatach:
Johann Wilhelm Pohle

Johann Wilhelm Pohle (1742–1801) – ewangelicki pastor z Tarnowskich Gór, pisarz, obrońca Górnoślązaków.
Czy fałszywy jest wniosek, iż gdy miasta te budowano, język polski był na Śląsku językiem regionalnym? Czy nie można by z większymi pozorami uprawnienia czynić zarzuty Dolnoślązakowi za jego język niemiecki, niż czyni się to Górnoślązakowi z powodu jego języka polskiego? Tak wiele ignorancji wykazują wasi agitatorzy, którzy was tak głośno łają. To, co ganią, godne jest chwalenia.
Doprawdy, godny pożałowania jest naród, z którego się szydzi z powodu jego języka ojczystego, którego przecież nie zawinił, i to przez ludzi, którym brakuje wszystkiego, by móc orzekać prawdziwie i rzetelnie.
Źródło: z broszury Der Oberschlesier verteidigt gegen seine Widersacher, 1791.
Jakimże jest język tuziemczy na Śląsku? Niemiecki przecież chyba nie?
Po znaczącym nazwaniu miast i wsi w danym kraju rozpoznaje się przecież bez wątpliwości, jakim był powszechny język gdy je budowano. Co znaczy Glogau, Bunzlau, Wohlau, Jauer, Breslau, Brieg po niemiecku? W języku polskim natomiast wszystko to ma swoje znaczenie!

Okazuje się, że Wikipedia i prof. G. Szewczyk podają różne daty życia autora cytatów: odpowiednio (1742–1801) i (1725-1801). Nie umiem także odnaleźć wzmiankowanej broszury Der Oberschlesier verteidigt gegen seine Widersacher, 1791.
Miłośnicy przeszłości Tarnowskich Gór piszą, że był proboszczem od roku 1757 i że w 1780 założył cmentarz ewangelicki, który za rządów obchodzącej hucznie tysiąclecie państwa polskiego ekipy Władysława Gomułki zlikwidowano.
W materiałach do historii religii ewangelickiej Gottlieba Fuchsa (1776) znajdujemy o nim następującą wzmiankę:


Pochodził zatem z powiatu oleśnicko-bierutowskiego (nie sprawdziłem, czy to jest precyzyjne określenie). Pracował od 1752 r. w Gołkowicach (obecnie gm. Byczyna, pow. Kluczbork), a następnie był kaznodzieją polsko- i niemieckojęzycznym w Toszeckiem i Bytomskiem oraz Tarnowskich Górach.
Te dane pochodzą jednak sprzed 1791 roku, kiedy to miała się ukazać owa broszura widmo.
Cytuje z niej (?) Jan Goczoł w artykule zamieszczonym z pracy zbiorowej „Wach auf mein Herz und denke!” - Zur Geschichte der Beziehungen zwischen Schlesien und Berlin-Brandenburg — „Przebudź się, serce moje, i pomyśl" - Przyczynek do historii stosunków między Śląskiem a Berlinem-Brandenburgią:
Wenn ich sage, daß die Mundart der ansässigen Oberschlesier mindestens seit zweihundert Jahren (d.h. vor allem seit der Einnahme Schlesiens durch das Königreich Preußen) als hinterfragbar präsent ist, dann denke ich z.B. an eine sehr interessante und in ihrem Inhalt denkwürdige Broschüre des deutschen Pastors Johann Wilhelm Pohle aus Breslau, die dieser im Jahre 1791 unter dem Titel "Der Oberschlesier", verteidigt gegen seine Widersacher veröffentlichte. Es muß also schon damals genügend Gründe - einerseits emotionaler und politischer wie andererseits bestimmt auch wissenschaftlicher und gesellschaftlich-kultureller Art - gegeben haben, um einen Geistlichen, einen ohne Zweifel gebildeten, nachdenklichen Mann, zu folgenden Formulierungen geneigt zu machen:

"Welches ist denn die einheimische Sprache in Schlesien? Die Deutsche doch wohl nicht? An der bedeutenden Benennung der Städte und Dörfer eines Landes erkennt man doch wohl unzweifelhaft, welche Sprache bei ihrer Erbauung die allgemeine war. Was heißt Glogau, Buntzlau, Wohlau, Jauer, Breslau, Brieg wohl auf deutsch? Aber im Polnischen ist alles bedeutend! Ist unwahr geschloßen, daß als man diese Städte erbaute, die polnische Sprache in Schlesien die Landessprache war? Könnte man nicht mit mehrern Scheine des Rechtes dem Niederschlesier Vorwürfe wegen dem Deutschen machen, als man sie dem Oberschlesier wegen dem Polnischen macht? So viel Unwissenheit verrathen eure Aufklärer, die euch so laut schelten. Das, was sie tadeln, ist zu loben. Wahrlich, ein Volk ist zu beklagen, wenn es wegen seiner Muttersprache, an welcher es doch ganz unschuldig ist, ausgehöhnet wird, und dies von Menschen, denen es an allem fehlt, um wahr und gründlich urtheilen zu können".
Nie ma jednak o pastorze wzmianki w Deutsche Biographie, a o jego dziełach w katalogu Niemieckiej Biblioteki Narodowej.

Przed II wojną światową ks. Jerzy Kahané w „Ewangeliku Górnośląskim” (R. 5: 1936, nr 44, s. 366) cytował pastora Pohlego:
Przychodzę, kochani rodacy, do największej zbrodni naszej, a nią jest to, że mówicie po polsku, a do tego źle po polsku. Któż to najgłośniej utrzymuje? Ci, co tego języka nie rozumieją, a więc też o nim sądzić nie mogą. Śmiesznem jest, gdy się czyta, że na Śląsku Dolnym, gdzie wiadomo, prosty chłop bardzo marną gada niemczyzną, robią nam zarzut, iż źle po polsku mówimy. Nie ulega żadnej wątpliwości, że Górnoślązak o wiele lepiej mówi po polsku, aniżeli Dolnoślązak po niemiecku. A dlaczego nareszcie Górnoślązak nie miałby mówić po polsku? Czyżby z większą słusznością nie wypadało Dolnoślązakom zarzucić, iż się zniemczyli, aniżeli Górnoślązakom, iż są Polakami?

Ks. Kahané mógł cytować za ks. Emilem Szramkiem, który w Entgegnung des „Towarzystwo Oświaty na Śląsku imienia św. Jacka” auf die Ausführungen des Herrn Kultusministers Dr. Schmidt betreffend das sog. Wasserpolnisch in Oberschlesien.
Na s. 6 broszury z 1918 czytamy:
Der Oberschlesier, verteidigt gegen seine Widersacher" von Pastor Pohle in Tarnowitz, oder „Schummel’s Reise durch Schlesien im Julius und August 1791", welch letztere gleichfalls mit einer glänzenden Apologie Oberschlesiens abschliesst. Der Hauptvorwurf wandte sich stets gegen die polnische Sprache. Schreibt doch Pastor Pohle: „Ich komme nun, meine lieben Landsleute zu eurem Hauptverbrechen, und das ist, ihr sprecht polnisch, und noch obendrein schlecht polnisch. Wer sagt denn das am lautesten? Diejenigen, die die Sprache nicht verstehen, davon also nicht urteilen können... Es ist possierlich zu lesen, dass man uns in Niederschlesien, wo bekanntlich der Landmann sehr elend deutsch redet, den Vorwurf macht, der Oberschlesier spreche schlecht polnisch. Es ist unbezweifelt gewiss, dass der Oberschlesier besser polnisch spricht, als der Niederschlesier deutsch: und warum soll den nun endlich der Oberschlesier nicht polnisch reden? Hindert denn etwa das Polnisch-sprechen das Klug-werden?" (S.15/16).
Błogosławiony (męczennik) ks. Szramek podaje stronę, więc mógł książkę mieć w ręce. Są cytaty, a poza tym sporo znaków zapytania. A może całość tej broszury pastora z końca XVIII wieku jednak gdzieś jest do obejrzenia?

Saturday, July 16, 2016

Górnośląski plattpolnisch

W 1804 po raz pierwszy chyba użył anonimowy autor E.G.H. nazwy plattpolnisch w odniesieniu do języka Górnoślązaków (Der hoch- und plattpolnische Reisegefaehrte fuer einen reisenden Deutschen nach Suedpreussen und Oberschlesien). Później termin ten nie był zbyt często używany, ale jako określenie odmiany „bardziej różnej” niż typowe dialekty terytorialne pojawiał się jeszcze w XIX wieku.
Oto przykład z dzieła Schneidera (1857): Handbuch der Erdbeschreibung und Staatenkunde in ihrer Verbindung mit Natur- und Menschenkunde: Die specielle, politische und Kultur-Erdkunde. 1. Europa. A. Die europäisch-germanischen Staaten [tom 1, wydanie 2]

Niewątpliwie rzecz jest warta dalszego, systematycznego zbadania, bez uprzedzeń i nazywania choćby wasserpolnisch określeniem prześmiewczym. W dziele geograficzno-statystycznym chyba nie.

Friday, July 15, 2016

Dla silezjologów i germanistów. Johann Ferdinand Neigebaur

Przeuroczy Google zdigitalizował zapomnianą (chyba) powieść J. F. Neigebaura Petronella, którą ten wydał pod pseudonimem Dittmann.

Pisarz ma nawet swoją notkę biograficzną w niemieckiej Wikipedii Pseudonim wziął się od miejsca urodzenia: Dittmannsdorf. Obecnie wieś nazywa się Dziećmorowice (powiat wałbrzyski), lecz w opisie nie wspomina się o bądź co bądź sławnej osobie tam urodzonej. Wikipedia polska — nic. Niemiecka — ma w opisie wsi wzmiankę o Neigebaurze.


Trzeba by to przeczytać i opisać chyba, bo Ślązakom Góra Świętej Anny jest bliska, a połączenie z historią Polski może być interesujące dla szerszego grona badaczy i czytelników.

Materiały.
Neue Deutsche Biografie: Meier, Uwe, "Neigebaur, Ferdinand" in: Neue Deutsche Biographie 19 (1999), S. 47 f. [Onlinefassung]; URL: https://www.deutsche-biographie.de/gnd100219756.html#ndbcontent
Bardzo porządny biogram (ale o Pertronelli nie wspominający!): https://www.lwl.org/literaturkommission/alex/index.php?id=00000003&letter=N&layout=2&author_id=00000191
 

Saturday, July 2, 2016

Catalunya, Katalōnijŏ vs. Cataluña, Katalonia

Nie dość, że Katalończyków nazywają Polakami, to sytuacja Katalonii przypomina Śląsk.
Bardzo ciekawie opowiada o swoim spotkaniu z tym krajem i ze swoim śląskim doświadczeniem napisał w rybnickich Nowinach Martin Grabowski:
Szybko zacząłem dostrzegać podobieństwa między moim ukochanym Śląskiem, a moim nowym domem. Katalonia, to podobnie jak Śląsk silnie zindustrializowany region, bogatszy od większości innych regionów w Hiszpanii, a w którym, jak u nas, mieszkańcy chcą zachować swoje tradycje. W moim nowym miejscu zamieszkania mówiono w dwóch językach, kastylijskim, potocznie zwanym hiszpańskim oraz katalońskim, miejscowym językiem. W przeszłości kataloński był uznawany tylko za dialekt języka hiszpańskiego, pewnie dlatego, że osoby mówiące po hiszpańsku, przy chwili uwagi, są w stanie zrozumieć kataloński. Dzisiaj jednak kataloński to jeden z oficjalnych języków w Hiszpanii. Nie wszyscy mieszkańcy Katalonii czują się też Hiszpanami (23 proc.), większość jednak czuje się zarówno Katalończykami jak i Hiszpanami (70 proc.!). Mimo różnic, wszyscy przywiązują dużą wagę i dbają o własną mowę, tradycję i symbole.
Perypetie katalońskiej tożsamości, statusu politycznego, narodowego i językowego są uważnie obserwowane przez śląskich regionalistów. Czy podobieństwa nie są jednak powierzchowne? A może któreś autonomizacyjne dążenia wiodą na manowce? Warto mimo wszystko spoglądać w stronę Barcelony, a swoje myśleć.