Parę dni temu dzięki któremuś z serwisów telewizyjnych dowiedziałem się, że przebojem mijającego lata jest piosenka DESPACITO Luisa Fonsiego z „odważnym” tekstem i teledyskiem. Nie było to dla mnie specjalnie interesujące. Do dzisiaj. Dziś bowiem RMF ogłosił, że szlagier ten ma swoją wersję śląską.
Od grudnia 2014 roku, kiedy wziąłem do ręki tom Dante i inksi (zbiór poetyckich przekładów Mirosława Syniawy), nie jest dla mnie kwestią istnienie (górno)śląskiego języka literackiego. Teraz ciekawe, a dla Ślązaków ważne, czy język ten pozostanie w sferze rozproszonych deklaracji, indywidualnych wystąpień i książek, czy też rozwinie się poprzez używanie go w komunikacji codziennej i w mediach. To są miejsca, gdzie język nie funkcjonuje na poziomie arcydzieł. Dlatego ważne jest, żeby coś, czego słucha masowa publiczność całego świata (w ramach globalizacji), miało swoje odbicie w lokalnej kulturze.
Śląską wersją „Despacito” uraczyli nas w końcu twórca popularnego kanału na YouTube, Maciej Dąbrowski oraz jego żona – Aleksandra Kasprzyk, również YouTuberka, a także uczestniczka „The Voice of Poland”Dzieło znajduje się pod następującym linkiem: https://www.facebook.com/zdupy/videos/1091975380934316/.
NIY TAK GIBKO
Pocuj moje lekutke dychanie na karkuChodzi o to, powtarzam, że ważna jest nośność, a więc i społeczna doniosłość tekstu, z którym zetknie się kilkaset tysięcy osób. Oddziaływanie takiego tekstu polega na tym, że 1) powstał, a więc przełamał stereotyp funkcjonowania śląskiego jako wyłącznie MOWY ludzi starszych, słabo wykształconych, którzy nie opanowali w dostatecznym stopniu jedynego kodu godnego używania publicznie, czyli standardowej polszczyzny; 2) mamy to na piśmie, więc nie jest to tylko GWARA, czyli MOWA o niewielkim zasięgu terytorialnym; 3) jest tekstem literackim, a więc w mniejszym lub większym stopniu realizującym funkcję poetycką, autoteliczną języka, a nie jest tekstem folklorystycznym, co obala stereotyp, że jedyną formą kultury (górno)śląskiej może być i ma być folklor, i to jeszcze w spolonizowanym (ustandaryzowanym) harmonicznie i językowo wydaniu zespołu „Śląsk” itp.; 4) jest przekładem, a przekłady, to prawda wielowiekowa, „szlifują” języki, które się rozwijają, usprawniają, poszerzają stylistyczny zakres swego użycia. To niemało i dlatego o tym piszę.
Dej pocichu godać do twojygo dakla
Cobyś pamiyntoł, kej cie niy ma kole mie
Chca seblykać kusiolami niy tak gibko
Szrajbnōńć sie na ścianach twoigo labiryntu
I z cołkigo ciała zrychtować manuskrypt
Nie byłoby dobrze, gdyby jedynie mniej lub bardziej żartobliwe przeróbki, trawestacje, parodie przeważały w górnośląskiej produkcji literackiej. Owszem, istnieje zagrożenie utwierdzania przez nie stereotypu „śmieszności” mówienia czy śpiewania po śląsku. Ten balast podwójnej roli niosły i niosą ze sobą zarówno wierszowane ześląszczenia „Pawła i Gawła” (Uwe i Willi), jak i „Dorka, Dorka”, której wykonanie przez Andrzeja „Tolusia” Skupińskiego balansuje między parodią a liryzmem. Może obniża poetycką (?) wymowę piosenki „Jolka, Jolka” Budki Suflera, z pewnością pokazuje sowizdrzalską stronę heroicznej wizji żywota Ślązaków poczciwych (bliższych mitopoetycznym scenom apoteozy śląskich familii filmów Kazimierza Kutza niż demaskatorskim szarżom Janoschowego „Cholonka”). Tak też funkcjonują dziś w sieci klipy z Dorką:
Podsumowując. Jeśli ktoś będzie się gibał i nucił „Niy ma gibko”, to być może, wyginając śmiało ciało na parkiecie i później, uczestniczyć będzie zarazem w tworzeniu się historii języka.
Przypomnijmy w tym miejscu nieco obrazoburczo, że jakoby żartobliwa parodia „Eneidy” Wergiliusza z 1798 r., przełożona na żywy, więc chłopski, prostacki, niekształcony język okolic Połtawy, dziś w podręcznikach historii języka ukraińskiego figuruje jako pierwsze użycie żywego języka w literaturze.
Hola, hola, niy tak gibko. Ale pomyśleć chwilę zawsze warto.
No comments:
Post a Comment