Jest coś bardzo znaczącego i radosnego w tym, że na taki wydawniczy eksperyment zdecydowało się krakowskie Wydawnictwo Literackie. Czy ktoś wreszcie zrozumiał, że śląski rynek czytelniczy to nie kilkadziesiąt osób, lecz kilkadziesiąt tysięcy aktywnych czytelników i dyskutantów? Czy może był to niefrasobliwy ryzykancki krok, że ostatecznie ludzie kupią, bo Twardoch to już znana pisarska marka? Wreszcie, popatrzmy, ani słowa w mediach nie widziałem na temat tego, że taka decyzja edytorska to coś, co czymś grozi, coś rozbija, coś podważa. To dowód na to, że dobra literatura wznosi nawet rozpalonych dyskutantów ponad ich codzienne emocje. Że ocena śląskiej wersji Dracha będzie należeć do czytelników. Ten rwany epos, ta trudna proza, opowieść sub specie aeternitatis, proza Marasu, dosłownych Blut und Boden warta jest czytania. Być może opisy upadków i powstań, cień śmierci, porównanie różnych epok i śląskiego w nich bytowania sprawi także, iż możliwe będzie jakieś oczyszczenie pamięci o pamięci, odzyskanie własnego głosu, uznanie prawa do wielogłosowej opowieści wciąż śląskiej.
Nie trzeba więcej pisać na ten temat. Trzeba więcej czytać i myśleć. Albo słuchać audiobooka.
Szczepōn Twardoch, Drach. Edycyjŏ ślōnskŏ. Przekłŏd Grzegorz Kulik. Wydawnictwo Literackie, Kraków 2018.