Mam wrażenie, że wszelkie debaty o śląskości w mediach ogólnopolskich cechuje doraźność, akcyjność i wieczne rozpoczynanie ab ovo, to jest co najmniej od okresu wędrówek ludów.
Tu jest zmiana. Zderzają się sobisty ton pisarki i replika zasłużonej dziennikarki i polityczki, senator Marii Pańczyk-Pozdziej. Zbyt gromko jak na mój gust, w poczuciu słuszności i mocy, bo zgodnie z dominującym przez dziesięciolecia dyskursem, własnym przekonaniem i poglądami części śląskich elit oraz części językoznawców i językoznawczyń głosi, że dobre jest trwanie śląskiej mowy (ale czy także „śląskiego logosu” — co to takiego, piszą Z. Kadłubek i K. Węgrzynek) w mgle wspomnień epoki industrialnej i dobrotliwych rządów towarzysza Ziętka, z niedzielami w chorzowskim parku, wycieczkami zakładowymi, wczasami, telewizorami na książeczkę G. Trwanie języka w sferze wyłącznie rodzinnej, sąsiedzkiej, międzysąsiedzkiej — mikrospołecznościowej? Organizatorka konkursu „Po naszymu, czyli po śląsku” powołuje się na odczucia jego uczestników, którzy nie chcą zmiany, bo obawiają się jej destrukcyjnych efektów.
Na to replikuje Tomasz Kamusella — retorycznie sprawnie, bez ogródek („Tygodnik Powszechny” nr 12 (3584), 18 marca 2018 r., s. 76). Jeśli ktoś słyszy o tym dyskutancie pierwszy raz, ma trochę do nadrobienia. Życiorys naukowy bogaty. Mnie się najbardziej podoba niełatwy dlań egzystencjalnie epizod, który anegdotycznie ujmiemy tak: był za słabym dydaktykiem dla Uniwersytetu Opolskiego, więc otrzymał stanowisko w Trinity College w Dublinie.
Wypowiedź uczonego pracującego obecnie w University of St. Andrews w Szkocji przynosi kilka cennych myśli i intrygujących intelektualnie porównań oraz pytań. Na przykład:
Jednak w odróżnieniu od Dziewit-Meller twierdzi [Maria Pańczyk-Pozdziej — dopisek AC], że parlamentarne uznanie śląskiej mowy za język regionalny „będzie jej grobem”. Ergo najlepszym gwarantem przetrwania jest powstrzymanie się przez państwo od jakichkolwiek interwencji w tym zakresie, zapewne włączając w to zapewnienie, że żadne środki z podatków płaconych przez Ślązaków nie będą przekazywane na kultywowanie, badanie, rozwijanie, a tym bardziej na standaryzację (kodyfikację) śląszczyzny jako języka. (Ciekawe, jak Kaszubi zareagowaliby na propozycję, żeby jeszcze lepiej chronić kaszubszczyznę – którą obecnie posługuje się ok. stu tysięcy osób – poprzez odebranie jej nadanego w 2005 r. statusu języka regionalnego?). Jednak nie są znane socjolingwistom przypadki, że takie leseferowskie podejście do ochrony zapewnia językom mniejszościowym lub regionalnym przetrwanie, a tym bardziej rozwój. Przeciwnie: doprowadza to do ich szybkiego zaniku na rzecz języka dominującego w danym państwie. Dlatego autorytety światowej socjolingwistyki (np. Joshua Fishman czy Florian Coulmas) podkreślają konieczność aktywnego wsparcia legislacyjnego i budżetowego dla takich języków.Śląskojęzyczni obywatele nie chcą być traktowani paternalistycznie, jako prymitywny, nieuświadomiony, ambiwalentny narodowościowo etnos, któremu trzeba uświadomić i wpoić określony zespół poglądów na narodowość, status, mowę. Kamusella zna doskonale literaturę dotyczącą polityki językowej i socjolingwistyki. Przebadał kwestie językowe i narodowe w Europie Środkowej i nie tylko. Odległość od Koźla, gdzie mieszkał, pozwala mu na jasne i wolne od wykrętów opisywanie i wnioskowanie. To nie hobbysta i domorosły filozof, nie frustrat, amator, zwolennik skrajności, jak łatwo się dezawuuje myślących i piszących inaczej niż większość dotychczas dopuszczanych do głosu, lecz uczony o światowych horyzontach, autor bogatych dokumentacyjnie artykułów oraz kilku książek.
Potrafi też drapieżnie i przewrotnie pytać, a zarazem obnażać miałkość argumentacji nazywającej trwanie przy sanacyjno-komunistycznym status quo ochroną gwary śląskiej:
Lecz jeśli socjolingwistyka się myli, a senator Pańczyk-Pozdziej jednak ma rację, to na przypadające w tym roku stulecie utworzenia polskiego państwa narodowego trzeba skorygować podręczniki w ocenie przyjęcia polszczyzny jako języka urzędowego w roku 1918 oraz zaprowadzenia powszechnego i przymusowego szkolnictwa podstawowego w tymże języku. Zapewne lepsze przetrwanie polskiej mowy, aby „zachowała swój walor wszechstronności – różnorodność brzmień, mnogość synonimów, a nade wszystko melodię” (jak stwierdza autorka listu w kontekście języka śląskiego), byłoby zagwarantowane poprzez kontynuację używania w urzędach i szkołach rosyjskiego oraz niemieckiego w dwudziestowiecznej Polsce, oraz poprzez nieuznawanie polskiej godki za język.Bogactwo kultury wartej ochrony i wparcia to nie tylko egzotyka w odległych krajach i różnych od naszych krajobrazach — to zadanie dla obywatelskiego bycia w Polsce. Otwartość na argumenty innej strony, rozbicie monopolu kultury narzucającego interpretację śląskości monologu. Może to znamię czasu zmiany, a może zasługa Tygodnika?
No comments:
Post a Comment