Showing posts with label Maria Pańczyk-Pozdziej. Show all posts
Showing posts with label Maria Pańczyk-Pozdziej. Show all posts

Wednesday, May 18, 2022

Umarła Maria Pańczyk-Pozdziej

Zmarła ma ogromną zasługę dla publicznego pojawienia się śląskiej mowy i tematów wcześniej niewygodnych. Zorganizował konkursy Po naszymu, czyli po śląsku.
Tak o tym pisze „Gwarek”, przypominając archiwalne wypowiedzi:

W 1971 r. została dziennikarką Radia Katowice. Pomowała śląską godkę i tradycje. Stąd między innymi emitowany w latach 1993-1999 w Telewizji Katowice cyklu programów "Sobota w Bytkowie" czy śpiewnik "Pośpiewomy po naszymu".

W 1993 roku odbyła się też pierwsza edycja konkursu "Po naszymu, czyli po śląsku". To miał być konkurs gwary. Wydawało się, że jury będzie musiało wybierać pomiędzy historiami o karminadlach i modrej kapuście a wicami o Francku.

– Okazało się, że w gwarze, w języku serca, potrafią opowiedzieć znacznie więcej niż w języku literackim. Ślązacy przestali się wewnętrznie szamotać i zaczęli opowiadać historie, które często skrywali – powiedziała dziennikarzowi "Gwarka" w 2015 r. Maria Pańczyk-Pozdziej.

Gala podsumowująca pierwszą edycję odbyła się w Teatrze Śląskim w Katowicach. – To były czasy eksplozji śląskości, przyszło dwa razy więcej osób, niż mógł pomieścić teatr i każdy chciał wejść. Doszło do dantejskich scen – wspominała. – Przenieśliśmy się z galą do Górnośląskiego Centrum Kultury w Katowicach, ale tam mogło się pomieścić 1000 osób i to dalej było za mało. Dlatego trafiliśmy do Domu Muzyki i Tańca w Zabrzu, gdzie jest sala z widownią na 2,5 tysiąca miejsc.

Dla wielu starszych osób przesłuchania konkursowe stały się czymś w rodzaju konfesjonału, nazywanego po śląsku suchatelnicą. – Przychodzili i opowiadali nieraz o bardzo traumatycznych przeżyciach. Jakby spowiadali się z historii, które przez lata w sobie nosili, a nie dzielili się nimi nawet z najbliższymi. Były to przeżycia wojenne, czy pustka po wyjeździe dzieci na Zachód – opowiadała Maria Pańczyk.

Wieszczono, że konkurs odejdzie do historii wraz z pewnym pokoleniem. Dlaczego? Bo gwarą mieli posługiwać się tylko ludzie starsi. Jak wspominała pomysłodawczyni, szybko okazało się, że malkontenci nie mają racji i trzeba wprowadzić kategorię dla dzieci i młodzieży. Zaczęto też przyznawać tytuł Honorowego Ślązaka Roku za zasługi dla Śląska.

Za zaangażowanie w propagowanie Śląska i Ślązaków Maria Pańczyk-Pozdziej była wielokrotnie nagradzana. Z naszych lokalnych wyróżnień to przyznawana przez powiat Nagroda Orła i Róży. Za  promowanie gwary i kultury śląskiej oraz Tarnowskich Gór otrzymała miejską nagrodę Srebrnego Skrzydła oraz tytuł Honorowego Obywatela Miasta.

 Popularność przełożyła się na dobre wyniki wyborcze. Była radną Sejmiku Województwa Śląskiego od 2002 r., a w 2005 r. zdobyła mandat senatora RP. Rekordowy wynik przyniosły wybory w 2007 r., kiedy to na Marię Pańczyk-Pozdziej zagłosowało ponad 147 tysięcy wyborców.

Po 14 latach pracy w Senacie RP, w tym czterech jako wicemarszałek (2011-2015), nie wystartowała w wyborach parlamentarnych w 2019 r.

– W moim dotychczasowym biurze senatorskim przy ul. Opolskiej 1 w Tarnowskich Górach znalazła siedzibę fundacja "Po naszymu", której jestem fundatorem. Przeznaczyłam na jej powstanie różne nagrody, które przyznawano mi ostatnimi laty, w tym Nagrodę Orła i Róży, otrzymaną od samorządu powiatu tarnogórskiego w 2018 r. Celem fundacji jest propagowanie kultury i piękna gwary śląskiej w jej licznych odmianach, a ogólnie mówiąc śląskiej tożsamości, której nie powinno się odrywać od polskości – powiedziała w 2019 r. Maria Pańczyk-Pozdziej  dziennikarzowi "Gwarka".

Konkursowa „czelodka” spotykała się wielokrotnie i przyjaźniła ze swoją „Mamulką”. Zmarła senator negatywnie odnosiła się do idei języka śląskiego i niektórych jej wcieleń. Nie powinno się jednak negować wielkiego pozytywnego impulsu, jakim były wymienione wyżej inicjatywy.

Saturday, October 26, 2019

Konkurs dla VIP-ów

Konkurs „Po naszymu, czyli po śląsku” w roku jubileuszowym swego trzydziestolecia będzie miał inny nieco przebieg niż poprzednie. Nie mogli się nań zgłosić zwykli ludzie, lecz udział w nim zaproponowano VIP-om (very important persons), których wyróżnia to, że mówią po śląsku. Dziennik Zachodni zapowiada dzisiejsze (26 XI) przesłuchania:
Zaproszenie przyjęli m.in. prof. Zygmunt Tobor z Wydziału Prawa i Administracji UŚ, prof. Zbigniew Kadłubek – dyrektor Biblioteki Śląskiej, Małgorzata Mańka-Szulik – prezydent Zabrza, nowi senatorowie: Halina Bieda i Marek Plura, księża: Stanisław Puchała i Piotr Brząkalik, znany ze śląskich smaków Remigiusz Rączka, a także Marek Szołtysek – śląski pisarz i publicysta, Grzegorz Franki – prezes Związku Górnośląskiego, Grzegorz Płonka – muzyk, lider grupy Ligocianie.
Ich mowę śląską, znajomość śląskiej historii i tradycji oceni jury w składzie: prof. Jan Miodek, ks. prof. Jerzy Szymik, dr Jan Olbrycht.
 To ważne i cenne, choć formułę konkursu i działalność jego twórczyni Marii Pańczyk-Pozdziej wiele osób ocenia coraz krytyczniej, zwłaszcza gdy wprost przypisała sobie ona „zasługę” blokowania w parlamencie i w dyskusjach wewnątrzpartyjnych (Platforma Obywatelska, rządząca w latach 2007–2015) inicjatyw zmierzających do nadania językowi górnośląskiemu statusu języka regionalnego. Ostro ten coming out skrytykował w portalu Wachtyrz Grzegorz Kulik.

Uczestnikom konkursu życzę powodzenia, choć z niepokojem spodziewam się, że będą oni wtłaczani w ramy redukowania śląskości i używania śląskich form językowych do sytuacji familiarnych, scenicznych, a na eksponowanych stanowiskach – do ekstrawagancji.
Publiczność zaś zapewne zagłosuje na Remigiusza Rączkę, bo największymi sławami są kucharze i tancerze.

Na sam koniec element nieco zawadiacki. A czy ktoś sprawdzi, w jakim stopniu jurorzy umieją płynnie, swobodnie i interesująco mówić po śląsku?

Thursday, March 15, 2018

Upadają monopole. Kamusella w Tygodniku Powszechnym

Wreszcie. Być może znakomity literacko i osobisty, przeżyty tekst Anny Dziewit-Meller sprawił, że redakcja mainstreamowego pisma, jakim jest Tygodnik Powszechny, podejmuje temat języka na Śląsku, mowy śląskiej, śląszczyzny, dialektu śląskiego, gwary śląskiej, śląskiego continuum dialektalnego, polszczyzny śląskiej bez eufemizmów, jako temat języka śląskiego.
Mam wrażenie, że wszelkie debaty o śląskości w mediach ogólnopolskich cechuje doraźność, akcyjność i wieczne rozpoczynanie ab ovo, to jest co najmniej od okresu wędrówek ludów.
Tu jest zmiana. Zderzają się sobisty ton pisarki i replika zasłużonej dziennikarki i polityczki, senator Marii Pańczyk-Pozdziej. Zbyt gromko jak na mój gust, w poczuciu słuszności i mocy, bo zgodnie z dominującym przez dziesięciolecia dyskursem, własnym przekonaniem i poglądami części śląskich elit oraz części językoznawców i językoznawczyń głosi, że dobre jest trwanie śląskiej mowy (ale czy także „śląskiego logosu” — co to takiego, piszą Z. Kadłubek i K. Węgrzynek) w mgle wspomnień epoki industrialnej i dobrotliwych rządów towarzysza Ziętka, z niedzielami w chorzowskim parku, wycieczkami zakładowymi, wczasami, telewizorami na książeczkę G. Trwanie języka w sferze wyłącznie rodzinnej, sąsiedzkiej, międzysąsiedzkiej — mikrospołecznościowej? Organizatorka konkursu „Po naszymu, czyli po śląsku” powołuje się na odczucia jego uczestników, którzy nie chcą zmiany, bo obawiają się jej destrukcyjnych efektów.

Na to replikuje Tomasz Kamusella — retorycznie sprawnie, bez ogródek („Tygodnik Powszechny” nr 12 (3584), 18 marca 2018 r., s. 76). Jeśli ktoś słyszy o tym dyskutancie pierwszy raz, ma trochę do nadrobienia. Życiorys naukowy bogaty. Mnie się najbardziej podoba niełatwy dlań egzystencjalnie epizod, który anegdotycznie ujmiemy tak: był za słabym dydaktykiem dla Uniwersytetu Opolskiego, więc otrzymał stanowisko w Trinity College w Dublinie.
Wypowiedź uczonego pracującego obecnie w University of St. Andrews w Szkocji przynosi kilka cennych myśli i intrygujących intelektualnie porównań oraz pytań. Na przykład:
Jednak w odróżnieniu od Dziewit-Meller twierdzi [Maria Pańczyk-Pozdziej — dopisek AC], że parlamentarne uznanie śląskiej mowy za język regionalny „będzie jej grobem”. Ergo najlepszym gwarantem przetrwania jest powstrzymanie się przez państwo od jakichkolwiek interwencji w tym zakresie, zapewne włączając w to zapewnienie, że żadne środki z podatków płaconych przez Ślązaków nie będą przekazywane na kultywowanie, badanie, rozwijanie, a tym bardziej na standaryzację (kodyfikację) śląszczyzny jako języka. (Ciekawe, jak Kaszubi zareagowaliby na propozycję, żeby jeszcze lepiej chronić kaszubszczyznę – którą obecnie posługuje się ok. stu tysięcy osób – poprzez odebranie jej nadanego w 2005 r. statusu języka regionalnego?). Jednak nie są znane socjolingwistom przypadki, że takie leseferowskie podejście do ochrony zapewnia językom mniejszościowym lub regionalnym przetrwanie, a tym bardziej rozwój. Przeciwnie: doprowadza to do ich szybkiego zaniku na rzecz języka dominującego w danym państwie. Dlatego autorytety światowej socjolingwistyki (np. Joshua Fishman czy Florian Coulmas) podkreślają konieczność aktywnego wsparcia legislacyjnego i budżetowego dla takich języków.
Śląskojęzyczni obywatele nie chcą być traktowani paternalistycznie, jako prymitywny, nieuświadomiony, ambiwalentny narodowościowo etnos, któremu trzeba uświadomić i wpoić określony zespół poglądów na narodowość, status, mowę. Kamusella zna doskonale literaturę dotyczącą polityki językowej i socjolingwistyki. Przebadał kwestie językowe i narodowe w Europie Środkowej i nie tylko. Odległość od Koźla, gdzie mieszkał, pozwala mu na jasne i wolne od wykrętów opisywanie i wnioskowanie. To nie hobbysta i domorosły filozof, nie frustrat, amator, zwolennik skrajności, jak łatwo się dezawuuje myślących i piszących inaczej niż większość dotychczas dopuszczanych do głosu, lecz uczony o światowych horyzontach, autor bogatych dokumentacyjnie artykułów oraz kilku książek.
Potrafi też drapieżnie i przewrotnie pytać, a zarazem obnażać miałkość argumentacji nazywającej trwanie przy sanacyjno-komunistycznym status quo ochroną gwary śląskiej:
Lecz jeśli socjolingwistyka się myli, a senator Pańczyk-Pozdziej jednak ma rację, to na przypadające w tym roku stulecie utworzenia polskiego państwa narodowego trzeba skorygować podręczniki w ocenie przyjęcia polszczyzny jako języka urzędowego w roku 1918 oraz zaprowadzenia powszechnego i przymusowego szkolnictwa podstawowego w tymże języku. Zapewne lepsze przetrwanie polskiej mowy, aby „zachowała swój walor wszechstronności – różnorodność brzmień, mnogość synonimów, a nade wszystko melodię” (jak stwierdza autorka listu w kontekście języka śląskiego), byłoby zagwarantowane poprzez kontynuację używania w urzędach i szkołach rosyjskiego oraz niemieckiego w dwudziestowiecznej Polsce, oraz poprzez nieuznawanie polskiej godki za język.
Bogactwo kultury wartej ochrony i wparcia to nie tylko egzotyka w odległych krajach i różnych od naszych krajobrazach — to zadanie dla obywatelskiego bycia w Polsce. Otwartość na argumenty innej strony, rozbicie monopolu kultury narzucającego interpretację śląskości monologu. Może to znamię czasu zmiany, a może zasługa Tygodnika?