Showing posts with label gwara. Show all posts
Showing posts with label gwara. Show all posts

Thursday, October 14, 2021

Beztōż w kabarecie

Różnice językowe to nie najprostszy temat kabaretowy. Z jednej strony wygląda to na zabieg prosty, bo mówienie niestandardową polszczyzną. Nowy poziom, z elementami autoironii, w kabarecie Polsatu. Mafijne negocjacje niczym w filmach o spotkaniach Włochów z Irlandczykami w Stanach Zjednoczonych.



Nowością jest uczynienie z aplikacji tłumaczeniowej współbohaterki skeczu.
Cera, beztōż, knif, szlagry; wzajemna nieznajomość i potencjał porozumienia.

Tuesday, December 1, 2020

Telewizja śniadaniowa widzi dzieło, nie problem

 Grzegorz Kulik, tłumacz na śląski Alice’s Adventures in Wonderland rozprawiał ze swadą po śląsku w studiu Dzień Dobry TVN. Bardzo to optymistycznie i otwarcie wyglądało.:

Do obejrzenia i poczytania: https://dziendobry.tvn.pl/a/powrot-dialektu-slaskiego-i-goralskiego-w-polsce

Wraz z bytomskim przekłodoczym wystąpił Bartłomiej Kuraś, który stworzył podhalańską wersję przygód wojów Kajka i Kokosza.

Przihody ôd Alicyje we Kraju Dziwōw już wkrótce będą rozsyłane. Można je zamawiać u Wydawcy: Silesia Progress.



Thursday, November 29, 2018

Śląski i gwarowy to nie to samo

Sympatyczny serwis PCFormat informuje:
Piracki i śląski
Rodzina języków, na które przetłumaczony został Facebook, stale rośnie – na ten moment jest ich aż 113. Aby zmienić obecnie ustawiony, musimy znaleźć na stronie głównej portalu pasek ze zdjęcia powyżej i kliknąć w +. Wówczas przeniesieni zostajemy do menu wyboru języka – poza normalnymi, pełnoprawnymi, możemy również zaznaczyć... piracką wersję angielskiego lub normalną, ale ze wszystkimi literami obróconymi do góry nogami. Ślōnskŏ gŏdka to natomiast ukłon w stronę Górnoślązaków. Gwarowy Facebook jest naprawdę wart zobaczenia.

Trzeba komentować, bo tekst sam się nie zinterpretuje, a pozostanie w cybertekstosferze, dopóki nie wyłączą prądu.
1. Ślōnskŏ gŏdka jako jeden z języków menu Facebooka to nie jest czyjkolwiek ukłon, ale wynik inicjatywy — tak ja to pamiętam — Martina Grabowskiego i pracy wielu ludzi, którzy lepiej lub gorzej, zgodnie lub indywidualistycznie współtworzyli śląskie wersje. Ich wprowadzenie to wynik presji i działania regulaminu Facebooka, a nie łaska.
2. „Gwarowy Facebook jest naprawdę wart zobaczenia”. Nie ma gwarowego Facebooka, choć mnie by się marzył, żeby na przykład po przejściu jakiejś historycznej granicy, np. małopolsko-mazowieckiej czy lachowsko-krakowskiej, menu zmieniało mi się w zależności od gwary używanej na danym terenie. (Górno)śląski i gwarowy to nie to samo. Pojęcie „gwara śląska” odchodzi w przeszłość.
Odchodzi w przeszłość, bo pojawiają się książki na których jest napisane, że ich językiem jest śląski. Język. Procesy historycznojęzykowe trwają, nie można się poznawczo zasklepiać.

Tuesday, January 10, 2017

Zakaz gwary w Rudzie Śląskiej!?

Chyba zbyt nudno już było na tym blogu — same optymistyczne wpisy o tym, jak to różne języki in statu nascendi, w tym oczywiście i ten, którego używają zasiedziali mieszkańcy Górnego Śląska, zdobywają nowe przyczółki. A to media, a to tłumaczenia z angielskiego, niemieckiego lub greki. Nie zapominamy też o ciekawych i dużych projektach afirmacyjnych — bardzo dobrym przykładem jest koordynowane przez Pro Loquela Silesiana przedsięwzięcie „Poradzisz? Gŏdej!”.

Filmy i inne działania pokazują i przekonują, że mówienia po śląsku nie należy kojarzyć z prostactwem. Jeszcze do tego wrócimy.
„Dziennik Zachodni” piórem Agaty Pustułki zaalarmował wczoraj, że w Rudzie Śląskiej zakazują gwary (= mówienia po śląsku).
Wywołało to oczywiście komentarze godnościowe (hańba! krzywdzą nas!), jak i żarty, ale odwracające sytuację nadawczo-odbiorczą, czyli przedstawiające bezradność lekarzy (w latach powojennych na pewnych obszarach głównie przyjezdnych) wobec opisujących swoje przypadłości górnośląskich pacjentów, ze szczególnym uwzględnieniem bolŏkōw i kucaniŏ.
Zarządzenie Kierownika Przychodni Specjalistycznej SP ZOZ w Rudzie Śląskiej z 25 listopada 2016 r. nie jest dokumentem nadzwyczajnym.

Niemal w każdej firmie udziela się pracownikom instrukcji, w jaki sposób mają się odnosić do klientów, w tym akurat razie — pacjentów. Nie podaję w wątpliwość istnienia skarg na nieuprzejme zachowanie pracownic i pracowników rejestracji oraz administracji wobec pacjentów. Od tego jednak momentu zaczynają się elementy sporne, które pragnę skomentować, wyjaśnić sobie samemu, a przy okazji może jeszcze ktoś skorzysta. Mianowicie:
mówienie językiem danego miejsca, regionu, a także językiem ogólnym (w Polsce polskim) z pewnymi regionalnymi elementami, jak fonetyka, intonacja zdaniowa i słownictwo, nie jest samo przez się nieuprzejme;
— zatem wysunięcie jako pierwszego nakazu „zwracamy się w języku polskim, nie stosujemy gwary” może budzić uzasadnione wątpliwości, a także bardziej złożone i emocjonalne reakcje; wiele już godzin przedyskutowano na temat tego, czym jest mowa górnośląska. Na gruncie prawnym (inicjatywy zmiany status quo nie odniosły sukcesu) dialekt śląski (gwara śląska to rozpowszechnione, lecz błędne pojęcie) nie może być przeciwstawiany językowi polskiemu, albowiem uznaje się go za składnik polszczyzny, a Ustawa o języku polskim zaleca szacunek dla gwar. Zakaz „stosowania gwary” nie jest wyrazem szacunku do niej.
Co więcej: o ile się orientuję, naczelną zasadą wszelkich instytucji jest dobre obsługiwanie klientów, stwarzanie atmosfery dla nich komfortowej. Tym bardziej w odniesieniu do ludzi potrzebujących pomocy lekarskiej wydaje mi się, że potencjalne obcesowe, separujące, „przywołujące do porządku”, stygmatyzujące użycie (przez autochtonów podporządkowujących się zarządzeniu) wobec autochtonów języka standardowego w odpowiedzi na zapytanie w regio-/etnolekcie śląskim, byłoby przykładem urzędowej nieuprzejmości.
Przecież współczesna kultura i życie społeczne przynoszą raczej wiele przykładów włączania do praktyki życia społecznego wrażliwości, empatii oraz zakazów dyskryminacji. Powiedzmy wprost: po instytucji takiej jak przychodnia w Rudzie Śląskiej spodziewałbym się raczej umieszczenia naklejek Godōmy po ślōnsku, a nie wytwarzania napięcia w niełatwej dla pacjentów sytuacji, a także w żmudnej i odpowiedzialnej pracy personelu przychodni.

Najgorsze jest pomieszanie pojęć

Najdalszy jestem od włączania się w chóralne okrzyki: biją naszych! Mamy tu do czynienia z powszechną w naszym kraju (i nie tylko) niekompetencją. Wiemy dobrze od czasów badań znanego socjologa medycyny (i królewskiego błazna) Stańczyka, że na leczeniu zna się każdy. To oczywiście żenujące w zestawieniu z profesjonalną sztuką lekarską. Lecz i odwrotnie: dyplom lekarski nie obdarza jego posiadacza kompetencjami językoznawczymi. W artykule zacytowano wypowiedź dr Alicji Gałuszki-Bilińskiej:
— Niektórzy pacjenci nie życzą sobie zwrotów gwarowych. Nie można mówić do kogoś „babciu”, bo to nie jest nasza babcia, tylko ma swoje wnuki. (...) — Nie mam nic przeciwko gwarze, ale nie w kontaktach z pacjentami.

„Babciu” jest niegrzeczne
Nie zgadzam się z utożsamieniem formy „babciu” ze śląską gwarą (rudzką). O ile mi wiadomo, na ‘matkę matki lub ojca’ mówi się po śląsku: babka, starka, ōma. Jeśli do starszych kobiet personel recepcji zwraca się per „babciu”, to jest to naganne, ale na gruncie polszczyzny i polskiej grzeczności językowej. Relacje polski język ogólny — gwara śląska Rudy Śląskiej nie mają tu nic do rzeczy. Takie „babciu” nie jest czułe, lecz protekcjonalne, a to instytucja ochrony zdrowia ma służyć pacjentowi, nie zaś ustawiać go jako mniej ważnego partnera dialogu.

„Czekej pan” i „czekaj pan” są tak samo niegrzeczne

Taki zwrot ma coś wspólnego z górnośląskim systemem językowym. Jest to końcowe -ej w formie trybu rozkazującego. Jednak to nie owo śląskie -ej jest przecież problemem. Cała konstrukcja jest odpowiednikiem ogólnopolskiego „czekaj pan”, które jest niegrzeczne. Tak samo niegrzeczne w wersji polskiej i śląskiej. W XIX wieku była to forma powszechnie stosowana, a dziś jest bardzo potoczna, na pewno nieuprzejma. Poprawnie i grzecznie: „proszę zaczekać”, „zechce pan zaczekać”, „niech pan chwilę poczeka” (niektórzy mają do tego „niech” zastrzeżenia, ale to osobny temat). Takie polsko-śląskie hybrydy są efektem kilkudziesięcioletniego kontaktu językowego.

Mówienie per „wy”

„Wy” to osoba druga, a nie trzecia. Tego uczą w szkole podstawowej. Tak niekompetentna analiza form językowych i zachowań grzecznościowych dokonana w omawianym zarządzeniu naraża twórców i redaktorów dokumentu na kompromitację.
Co więcej: mówienie przez „wy” jest bardzo grzeczne! Jeśli mówimy o cechach wspólnych śląszczyzny z językiem staropolskim (ale też po prostu z innymi językami słowiańskimi), to właśnie pluralis w odniesieniu do osób starszych jest wyrazem szacunku. Wręcz przeciwnie do „czekaj (czekej) pan”, które przywodzi na myśl propozycję „kup pan cegłę” formułowaną wobec nas w ciemnym zaułku. Takie „wy” jest również w użyciu w Małopolsce — byłem świadkiem takich relacji językowych na dość wysokim szczeblu instytucjonalnym. Nie widziałem, żeby tam to kogoś uraziło. Raczej starsze osoby czują się właśnie docenione, traktowane należycie, z szacunkiem i bezpieczne.

Ortografia

Gdybyśmy nie robili błędów, nikt by nam ich nie wytykał. Skoro jednak poucza się pracowników o użyciu właściwych (pożądanych) form językowych, nie powinno się pisać „nie zastosowanie się”, bo to błąd ortograficzny. Poprawna pisownia rzeczowników z nie jest łączna, tj. niezastosowanie się.

Jak grzecznie witać się i żegnać z ludźmi po polsku?

Najprzykrzejsze jest to, że potępia się rzekomą „gwarę”, a jako wzorce zachowań nie proponuje się tradycyjnych polskich przywitań i pożegnań, ale budzące niechęć kalki z angielskiego! Językoznawcy polscy napisali wiele na temat natrętnego kopiowania niepolskich formuł „w czym mogę pomóc” i „miłego dnia”. Miłośnicy polszczyzny raczej powinni dbać o używanie uprzejmych polskich „czym mogę służyć” i neutralnego „do widzenia”. Ktoś, kto wychodzi w gipsie czy z plikiem recept nie ma i nie będzie miał miłego dnia. Nie chodzi jednak o takie udosławnianie, że mówienie „do widzenia” wróżyć ma następną bytność w przychodni.
Grzeczność ma swoje reguły. Jedną z nich jest bycie wyrozumiałym. Gdyby zaistniały jakiekolwiek kłopoty ze zrozumieniem czegokolwiek, zawsze można powtórzyć. A to, że można mieszkać kilkadziesiąt lat w Rudzie Śląskiej i nie „chwytać” lokalnych elementów językowych (typu dochtōr, sztok, bydzie), również wymaga osobnego namysłu. Jednak gdy do czegoś takiego dochodzi, rolą personelu jest spróbować przejść na język pacjenta, a nie gromić go, że nie rozumie po naszymu. Gdyż dobro i dobrostan pacjenta muszą  stać na pierwszym miejscu.

Wszelkie inne zalecenia dotyczące kultury zachowania się w miejscu pracy i podczas pracy uważam za w pełni zrozumiałe i uzasadnione. Po co więc było wplątywać do tego „gwarę”?

Sunday, May 29, 2016

Czym jest zaśmiecanie gwary

Kolejny temat zaolziański.
Spory terminologiczne stają się sporami międzyludzkimi (to coś innego niż spory polityczne), bo bardziej bolesnymi, dzielącymi społeczność, której zwartość była przez wieki (to nie patos i nie przesada) głównym czynnikiem trwałości. Wybitny, najwybitniejszy, miejscowy etnograf i folklorysta, autor niezliczonych prac, animator kultury, promotor dorobku miejscowej ludności, Karol Daniel Kadłubiec mówi jednak o zaśmiecaniu gwary, o jakiejś jej erozji. Warto się w ten głos wsłuchać. Kto nie czyta na bieżąco Gazety Wędryńskiej, może przeczytać tu w wersji tekstowej, co można znaleźć w Sieci jako PDF na stronie 6 numeru z kwietnia 2016 r.:
Wykład prof. Daniela Kadłubca o języku, gwarze i zwyczajach
  W środę, 16 marca, gościł w naszej szkole prof. Karol Daniel Kadłubiec, wybitny i ceniony etnograf, folklorysta, badacz kultury ludowej i języka Śląska Cieszyńskiego. Zacny gość spotkał się z uczniami klas 7, 8 i 9. Wygłosił dla nich referat na temat języka polskiego oraz jego odmiany - gwary cieszyńskiej. Podczas referatu uczniowie dowiedzieli się wielu ciekawych rzeczy na temat naszego regionu, jego mieszkańców i języka. Zaraz na wstępie swego wystąpienia wytłumaczył dokładnie skąd pochodzi nazwa naszej gminy - „Wędrynia“. Prof. Kadłubiec poinformował młodych słuchaczy, że język Ślązaków jest językiem Rejów i Kochanowskich. Podkreślił znaczenie słowa, jego wartość dla intelektualnego rozwoju chłopów w XVI wieku. Ogromnie dużo znaczyła książka, oświata, szkoła. Powstawały spółki chłopskie, które miały za zadanie przepisywanie książek lub też gromadzenie środków na zakup cennych publikacji. Chłop z Cisownicy, Jura Gajdzica z każdej podróży przywoził książkę, a swoim dzieciom w „wianie” ślubnym dawał nie majątek lecz książki. Wykładowca mówił także o współczesnych problemach językowych na Ziemi Cieszyńskiej, o „zaśmiecaniu“ języka i gwary. Poświęcił również uwagę innym twórcom wywodzącym się z naszych stron, takich jak: Jan Młynek, Henryk Jasiczek, Aniela Kupiec i Adam Wawrosz.
W drugiej części spotkania przeczytał i omówił kilka fragmentów “Z Adamowej dzichty“ ostatniego z wymienionych. Po prezentacji tekstów gwarowych Wawrosza przyszedł czas na pytania. Po - utrzymanej w żartobliwym tonie - dyskusji uczniowie nagrodzili swego gościa gromkimi brawami.

Grażyna Zubek
Pozwoliłem sobie podkreślić dwa passusy: o śląszczyźnie jako języku Rejów i Kochanowskich — ta liczba mnoga podkreśla retoryczność sformułowania. Jeśli cokolwiek pamiętamy ze szkoły, to to, że Rej pisał dużo prościej niż Kochanowski. Jeśli jedynym atutem mowy śląskiej ma być jej archaiczność, to nie jest to atut decydujący (nie znam się na kartach).
Zaśmiecanie języka i gwary to problem bardziej złożony. Idzie o coraz liczniejsze elementy czeskie w języku mieszkańców tej części Księstwa Cieszyńskiego (choć w zasadzie niepotrzebnie zapominamy o regionach położonych bardziej na zachód), która znajduje się w Republice Czeskiej.

W czasach globalizacji, komputeryzacji, demokratyzacji, wulgaryzacji i emocjonalizacji dyskursu ludzie tak ze sobą rozmawiają w Sieci, zarazem prezentując i dezawuując język piszących i myślących inaczej. Cytat ze strony zaolzie.org:
I jeszcze ten sam autor w poscie z 24.10 06, godz. 9.46, w odpowiedzi rajmundowi (czeskojęzycznemu uczestnikowi forum), dlaczego w naszym serwisie nie piszemy „po naszymu”, co w tym przypadku ma oznaczać obrzydliwy slang, podobny do cytowanego:
„No ja, to nimože być po naszymu, bo ta szmata, co to tam pisze, wubec nima tustela, to je jakosi zakómpleksióno Polyna (ja a nawic se prziznała do sympatyji z ekstremistami w Polsce, ale to už je o czymsi inszym... Asi ji jakosi Czeszka przewziyna chłopa czi co, tymu je tako nas... :-)”
Podkreślenia moje. W żadnej mierze nie propagują żadnego z wyrażonych powyżej poglądów. To przykłady języka.

Gdzie jest granica między umiłowaną mową naszych braci a obrzydliwym slangiem?

Thursday, July 24, 2008

Fenomen śląskich szlagierów

Artykuł promocyjny.
Przy okazji informacja, że nie wolno było przez 50 lat --- (1939-1989) czy (1948-1998)? --- mówić po śląsku:
------------------------------------
[...]
„- Dla Ślązaków ta muzyka to powrót do korzeni, to dźwięki dzieciństwa i rodzinnych spotkań - mówi Jan Musialik, producent i organizator Gali. - Po 50 latach zakazu używania gwary śląskiej przed dziesięciu laty wszystko wybuchło na nowo.”
[...]
Ostatnio wielką popularność zdobyły piosenki "Cukiernik”, jak również "Lady Anita” - zaśpiewana w śląskiej gwarze i zabarwiona szczyptą regionalnego humoru - które podbiły serca wielu Ślązaków.
[...]
------------------------------------
http://www.nto.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20080724/REGION/49966296

Danga - mowa śląska

Cisek: Chcą ocalić śląską gwarę
21.07.2008
Pierwsze spotkanie Tôwarzistwa Piastowaniô Ślónskij Môwy "Danga" odbyło się
w sobotę w gospodarstwie agroturystycznym Alojzego Ketzlera w Cisku.
Towarzystwo zarejestrowano na początku czerwca. Większość pierwszego
zebrania pochłonęły sprawy organizacyjne. Przyjęto także trzech nowych
członków. Warto zaznaczyć, że na spotkaniu królował język śląski w różnych
odcieniach, bo członkowie pochodzą z różnych części Śląska, a nawet Niemiec.
Prezesem Dangi jest Józef Kulisz ze Strzebinia koło Lublińca, wykładowca
Politechniki Śląskiej w Gliwicach. Pomysłodawcą i współzałożycielem jest
Grzegorz Wieczorek, który wydaje pismo w języku dolnołużyckim w Cottbus oraz
jest autorem kilkunastu poradników na temat prawidłowej wymowy śląskiego
języka.
- W skład naszego stowarzyszenia wchodzą różne organizacje: Ruch Autonomii
Śląska, Związek Górnośląski i Mniejszość Niemiecka. Są też ludzie nigdzie
nie zrzeszeni - mówi Grzegorz Wieczorek. - Naszym głównym celem jest ochrona
śląskiej mowy. Natomiast stanowczo protestujemy przeciwko mieszaniu nas do
polityki - dodał.
[...]
- Gwara śląska różni się między regionami, co było słychać na naszym
spotkaniu, a normy i zasady już są, musimy je tylko wydobyć z zapomnienia -
powiedział "Gazecie Opolskiej" Grzegorz Wieczorek.
Grażyna Kosubek - POLSKA Gazeta Opolska
http://opole.naszemiasto.pl/kultura/877570.html

Monday, July 21, 2008

Pęckowo - gwara

Pielęgnowanie gwary ze wszech miar godne jest pochwały:

"W piątkowe popołudnie wszystko skupiło się w Świetlicy Wiejskiej, gdzie pracownicy tej placówki przygotowali ciekawy program dla dzieci. Najmłodsi, którzy tłumnie wypełnili salę, z wielką ochotą brali udział w grach i konkursach. O stworzenie odpowiedniej atmosfery zadbał niezawodny klaun. Posługujący się perfekcyjną gwarą uczniowie szkoły podstawowej i gimnazjum zaprezentowali skecze, piosenki i wiersze. Rozstrzygnięto też konkurs plastyczny „Pocztówka z Pęckowa”. Nagrody otrzymali: Natalia Judkowiak, Wiktoria Piontek i Klaudia Dembska (uczniowie klas I - III miejscowej SP); Martyna Helwich (Drawsko), Magdalena Dąbrowska i Łukasz Graś z Pęckowa (uczniowie klas IV - VI); Katarzyna i Łukasz Gogołek (gimnazjaliści z Pęckowa)."

Source

Tuesday, May 20, 2008

Socialist about Teschen Silesian Dialect

Tadeusz Reger, osiadłszy w Cieszynie, od I-go lipca 1897 r. zaczął wydawać „Równość", którą drukowano w 1500 egzempla­rzach. Propaganda szła coraz raźniej, chociaż Krakowianie na­potykali w niej znaczne trudności. Warunki bowiem prawne na Śląsku były odmienne, niż w Galicji, a przytem niezawsze można było zrozumieć gwarę ludową śląską lub „ohydny żargon czesko-polski”, którym mówili górnicy. „Po upływie 6 lat pisze Banita w styczniowym „Przedświcie” 1899 r. nie tyle my nauczyliśmy się tych żargonów, ile raczej nauczyliśmy ludzi ro­zumieć, a nawet mówić czysto i poprawnie po polsku”. Jak gorliwą była propaganda w księstwie Cieszyńskim, możemy to widzieć ze sprawozdania Tadeusza Regera na zjeździe partji socjalistycznej w 1899 roku. W cjągu roku odbyło się tam 74 zgromadzeń ludowych, 1,200 zawodowych, 600 poufnych.

Limanowski Bolesław, 1921, Odrodzenie Narodowości, s. 51.